Nerwy mnie nie puszczają,
Jestem ich niewolnicą.
Zęby się zaciskają,
Myśli spływają krynicą.
Słyszę szum i ślepnę powoli.
Nietknięta siedzę na ziemi,
Myślę o tobie w cichej agonii,
Koło mnie nikt nie siedzi.
Nie wołam, bo nie umiem,
Wstaję nieznacznie, siadam raz jeszcze
Ciasno mi we mnie, a się gubię.
Klinują mnie dreszcze.
Brak mi tlenu. Drętwieję,
Przepaść otwiera mi ręce,
Próżnia woła tak pięknie.
Dostaję skrzydeł. Lecę, lecę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz