piątek, 23 grudnia 2016

Tylko jedno



Tylko jedno, co przetrwało,
Tylko jedno zapomniane.
To, czego jest za mało,
Zostało z serca wyrwane.

Jedyne prawdziwe i ciche,
Co przywleka dziś samotność,
W kilku ruchach całe życie,
Które pokazały mi prostą.

Zapodziałeś się, najdroższy,
A sama na tym krześle
Siedzę, wypisując listy,
Zapomniawszy, że to nie wrzesień.

Teraz tylko do siebie,
Bo nie ma komu czytać,
Mogę napisać prawdę,
O którą nikt nie chce zapytać.


Wiersz pochodzi ze zbioru: "Ciemna strona bieli"

sobota, 17 grudnia 2016






Zimne ściany psychiatryka


Jak w zimnych ścianach psychiatryka
Krzyk wydaje się szeptem
Czy jedno z drugiego wynika
Nie wiem nie jestem pewien

Samo gardło już zdarte
Pęknięte mury zdartych tapet
Zdartych sumień i tego
Co od dawna znam na pamięć

Niech mnie na czas zastanie
Walka o boskie skaranie
W której samemu sobie
Popełnię ranę na ranie

Wiruję w kole co się zamyka
Za krawędź nadal nie wybiegłem
Jak w zimnych ścianach psychiatryka
Stykam się z niemym niebem


Wiersz pochodzi ze zbioru: "Ciemna strona bieli"

czwartek, 8 grudnia 2016

00:03


Ludzie zawsze woleli żyć w nieświadomości.
Spali spokojnie, bez dźwięku tykającego zegara w pokoju obok, bez płynącego statkiem życia czasu, bez podmuchów wiatru popychającego żagle.
Mimo to, tonęli... i nadal toną.
Stoją po pas w oceanie niewiedzy, szybko parujących chwil i momentów z życia, o których prędko zapomną.
Tylko niektórzy leżą dziś o północy i nie słyszą nic ogłuszeni własnymi myślami, ogłupieni tym, co wiedzą.
Tylko niektórzy w wyobrażeniach spacerują o tej porze boso po lesie, badając drzewa i upewniając się, czy są w stanie oddychać.
Czy nie umarły od nadmiaru pochłoniętych animozji, od milionów głosów zapisanych w echu.
Jedynie nieliczni leżą dziś o północy, malują palcem szczęście w runie i czytają dziennik lasu swojego ja.


Wiersz pochodzi ze zbioru: "Ciemna strona bieli"

niedziela, 4 grudnia 2016

Nie w porę


Marnością się zwiesz,
Człowieku wartościowy,
Coś góry przeniósł
I jedną sosnę najwyższą.

Ta była drzewem ponad drzewa,
Ponad ciebie, coś łzami
Płacił za każdy centymetr
Przebyty w jej imię.

Za każdy owoc wydany przez nią,
Dający soki życia dla ciebie marnego.
Szedłeś w jej dobru, wędrówkę odbyłeś
U jej twardego boku,

By zderzyć się z dębem walecznym u szczytu,
Zdrowym i samowystarczalnym.
Nie w porę, kochana!
Nie dziś sił miało mi zabraknąć.

Nie dziś duszę wyzionąć miałem
U stóp tego jedynego.
Żegnaj, najmilsza,
Córo lasu i nieba.

Marnością się stałem,
Marnością umrę.
Choć tlenem wyżyłem,
Zwiędnę na wieki.



Wiersz pochodzi ze zbioru: "Ciemna strona bieli"

czwartek, 1 grudnia 2016

Mogłabym


Dziewiętnasta trzydzieści dwa tego roku
Jest gorzka jak herbata, którą piję codziennie.
Mogłabym pić czas, mierząc litry upływającej herbaty,
Wolę jednak zostawić połowę dla kogoś innego.
Dla kogoś ważnego lub nieważkiego.
Jedną drugą przeznaczyć na nieświadomą nieprzytomność.
Poczęstuj się.
Zapraszam cię na czas, więc wypij za mnie.
Jutro zaparzę znowu, jesteś mile widziany.
Na pewno znowu utonę lub popłynę na cyferblacie
Rzeką gorącej herbaty.



Wiersz pochodzi ze zbioru: "Ciemna strona bieli"