piątek, 22 grudnia 2017

Afirmacja


Robak krąży w błędnym kole,
W które wrzucił go człowiek
O szatańskich oczach 
I krwistych dłoniach.

Zmieniło się spojrzenie świata
Na człowieczego robaka,
I nic nie byłoby dziwotą,
Gdyby człowiek nie zrobaczał.

Larwy rozchodzą się w każdą stronę:
Narodzin i śmierci, 
Radości i autodestrukcji, 
Objawiając największą patologię życia. 

Każdy człowiek jest cieniem słońca,
Które nie powinno wschodzić. 
Robak afirmuje świat cieni, 
Tak się cierpi za dobro.

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Przedkłopotanie


Daleko zwracam spojrzenie
Bo oddać chcę je za darmo
Gdyby tak świat złożyć lub zagiąć 
Lub stanąć rozerwać rzucić o ziemię 

Za szybko zrozumiem za łatwo
Niewydarzenie moje przelałem na życie
Którego linie wyryłem w kościach na szczycie
Żałości co wita mnie rano

Smołę zmieszaną z lawą wypiję
Przetrwam przemilczę zagoję
Wzruszą się acz ramiona moje
Gdy czarną godzinę zegar wybije


sobota, 4 listopada 2017

Szaleństwo


Patrzę w lustro i widzę szaleństwo.
Moje zwierciadła pękają w rytm
Ucisków skrzypiącego zamętu.
Oczodoły krwawią,
Próbując oczyścić plamy żółci,
Którą wyplułeś na moje serce.
Niepokój splata mi nerwy.
Wyciskam sok ze zwiędłego owocu,
Spijam resztki spragniona słodyczy.
To na nic.
Dopuść lub odpuść
Zawroty głowy,
Zatrucie nieuleczalnie chore.


poniedziałek, 9 października 2017

Zgon



Orzeźwił mnie chłód wieczoru północnego,
Co o pomstę wołał pola i lasy nieprzemierzone.
Upijałam się zachodem słońca, a jak sarna błądziłam
Między drzewami, w ustronie biegłam, by nie zginąć.
Południa wysuszyły mnie do kości
Panoszących się po polanach zapomnienia.
Dusza wyprana w gniewie opadła niczym mgła,
Wypuściły ją w świat pieśni wschodnich promieni,
I tak oto noc wypełniła mnie po krańce.

niedziela, 1 października 2017

Niedotlenienie


Nerwy mnie nie puszczają,
Jestem ich niewolnicą.
Zęby się zaciskają,
Myśli spływają krynicą. 

Słyszę szum i ślepnę powoli. 
Nietknięta siedzę na ziemi, 
Myślę o tobie w cichej agonii, 
Koło mnie nikt nie siedzi. 

Nie wołam, bo nie umiem, 
Wstaję nieznacznie, siadam raz jeszcze
Ciasno mi we mnie, a się gubię. 
Klinują mnie dreszcze. 

Brak mi tlenu. Drętwieję, 
Przepaść otwiera mi ręce, 
Próżnia woła tak pięknie. 
Dostaję skrzydeł. Lecę, lecę.


wtorek, 12 września 2017

introwertyzm obłoków zastanych

błękitna poświata świata
zapadła w sen mało czujny.
opary jej oddechu zastały się,
oczekując powrotu  ptactwa
u wrót chłodnej jesieni.

niedoczekanie.

nieznacznie zagęszczają się
bez wiary na promienie.
skryte w sobie,
nie chcą widzieć sosen i świerków
depresyjnie pasywnych.
niech śpią.
zbudzi je przebiśnieg
naiwnie ożywający
w odupalnym przymrozie

sobota, 9 września 2017


"Czemuż tak się dziać musi, że to, co stanowi szczęście człowieka, przemienia się w krynicę jego niedoli?"

Johann Wolfgang Goethe - "Cierpienia młodego Wertera"

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Dziś jesteśmy w tym razem


Też tam stałeś samotny i nieszczęśliwy
I gdy zamykam oczy, widzę ciebie smutnego,
Przecinającego pokrzywy wspomnień.

Na ziemi wilgotnej od łez,
Wyrosły po sam brzuch 
Całowany przez Nią we wspólnym zaciszu.

Też tam stałeś bezradny i zagubiony,
A twoje spojrzenie wlepione we mnie 
Przeszyło moje rozdarte serce.

Teraz oboje płaczemy.
Pod jednym drzewem krzyczymy do świata, 
O powrót w zieleń na drogę utartą.


niedziela, 6 sierpnia 2017

Pożegnalna


-Chciałbym choć na chwilę zasnąć;
Chyba przecież stać mnie na to.

-Chyba przecież da się zaszyć
W kącie własnej wyobraźni. 

-Wyobraźnia mnie przytłacza
Nie mam już do czego wracać. 

-Przygnębiony jesteś nieco. 
Niech cię smutki już nie męczą. 
Przecież wino masz tu całe 
Jutro ich nie będzie wcale. 

-Pleciesz brednie jak co wieczór.
Chciałem tylko poczuć w sercu
Czy kochanym zostać mogę. 
O niepewne deski powinąłem nogę...

-Daj już spokój, głupie dziecko. 
Ta godzina jest zdradziecką.

-Ta godzina jest jedyną,
W której skończyć mi przybyło. 

-O kochane, o najdroższe... 
Co cię tak okropnie trwożyć może? 

-Trwoży mnie ten uśmiech stworny
Co go widać na wsze strony...
Nie rozumiem już umysłu,
Co chce śmierć ubrać w cudzysłów. 

-To są bzdury, ciało drogie. 
Więc próbuję im zapobiec. 
Bo cię jeszcze zepchną w czeluść, 
Abyś tam cierpiał za wielu. 

-Nie zrozumiesz męki duszy, 
Która musi ciału służyć. 
Tylko ona jest oddana
Wiecznej śmierci swego pana.
Będzie więdła razem mną, 
W miejscu porośniętym knieją, 
Aż sam nie otulę drzewa,
Co o końcu będzie śpiewał. 
Może jeszcze, jeśli zdążę, 
Ucałuję wielki korzeń,
Zbliżę się bez straty czasu, 
Aby stać się częścią lasu.
Wtedy już mnie nie obudzisz, 
O umyśle tak obłudny...




środa, 26 lipca 2017

Nieznośna ciężkość bytu

Zaglądając w ciemności jej serca, nie usłyszysz słowa "tęsknię". Bliska dusza oddaliła się na setki kilometrów od kuriozum twojego umysłu. 
"A wszystko po to, by być bliżej..." 
Wszystko po to, by być dalej. 
Zawiśnij na drzewie niepewności, a być może wskrzesi cię kiedyś własny płacz. Utoń we mgle... Może ujrzysz światło, które pokaże ci wieczny mrok. 



zdjęcie nieautorskie

niedziela, 23 lipca 2017

"- Większość ludzi kocha motyle i nie znosi ciem [...] Ale ćmy są... ciekawsze, bardziej zajmujące. 
- Są destruktywne. 
- Niektóre tak, nawet bardzo wiele, ale każda z nich żyje na swój sposób. Tak jak my. [...] Istnieje ćma, właściwie nawet kilka gatunków, która żywi się wyłącznie łzami. [...] Słowo <ćma> oznacza również ciemność, mrok, destrukcję..."

~ Thomas Harris - "Milczenie owiec" 

niedziela, 16 lipca 2017

Bibliografie


Najpierw dni układają się w śmieszny dramat,
Później miesiące piszą pamiętnik,
A gdy mijają lata, moje plecy krwawią pod literami piekącego blurbu. 
Nie jestem księgą.
Jestem otwartym brudnopisem rzuconym pod piec.
Marginesem w zeszycie od anatomii,
Bazgrołem na kartce swojego życia.
Płowieję i słabnę.
Marnieję i żółknę.
Dniami, miesiącami, latami,
łzami, żalami.


czwartek, 13 lipca 2017

Spuścizny


Topielczy uśmiech jeszcze nie utonął, 
Wciąż patrzę spod powierzchni straty.  
Rzucam pożywkę gawronom, 
Ukazującym pobliskie zaświaty. 

Chłód dotknął drętwych kości, 
Sparaliżował blade ciało,
Utknąłem w szlamie żałości,
Złożonego z pustostanów. 

Odór martwej bliskości
Zabił deskami wnętrze,
Ochłodził miejscowe duszności, 
I wciągnął zastane powietrze. 

Z dna wyczułem prąd, 
Jakby ktoś mnie przywoływał. 
To sumienia swąd,
Namacalnie mną pogrywał. 

Nie ocalę siebie, 
Pomyślałem w jednej chwili.  
A słyszałem znaki w niebie, 
Bym się nie pomylił. 

W wypaczonym zgniłym dole
Poszarpanym beznadzieją, 
Opadł na spróchniałym stole
Popiół ze mnie gęstą breją.




zdjęcie nieautorskie


"Było mi tak smutno, że myślałam,  iż z tego smutku umrę, a byłam gorsząco i bezsensownie żywa"
- Diane Setterfield


sobota, 1 lipca 2017


"Jest coś takiego w słowach. We wprawnych rękach, zręcznie pokierowane biorą cię w niewolę. Owijają się jak pajęczyna wokół członków, a kiedy już cię tak spętają, że nie możesz się ruszyć, przebijają ci skórę, wnikają w krew, paraliżują myśli. W tobie odprawiają swoje czary."

-Diane Setterfield


piątek, 30 czerwca 2017



Patrzę jak płonę, stojąc na szczycie ulepionym z tęsknoty i milionów zmartwień.
Jestem tylko cieniem, dymem. 
Moja dusza milczy uśpiona.



czwartek, 22 czerwca 2017


"5 sekund zbawienia i 5 sekund strachu
Pojedynek, który toczę na dachu wszystkich światów
A ziemia ukrywa pod drzewami dramaty
Bez rekompensaty ludzie oferują tylko straty"


niedziela, 11 czerwca 2017

Nie mnie pod jaworem


Nie mnie pod jaworem otulać będziesz,
a Wielką Panią zabierzesz pod skrzydła.
Wyciągniesz ręce, wszystkie osty zerwiesz,
a Wielka Pani uwije z nich sidła.

Wianek z listowia klonu upleciesz,
Kosz dzikich malin jej podarujesz.
W mojej duszy upłynie stulecie,
Ty swoją w dyby zakujesz. 

Dla Wielkiej Pani uśmiechu,
Urokliwego czaru jej głosu,
W spazmach wiecznego bezdechu
Zatracisz resztki losu.

A Wielka Pani zniknie w głębinie,
Czekając na mnie, duszność cię połknie.
Łzy zaczną ronić bogowie, boginie,
Gdy umrzesz pode mną, smutnym jaworem.


czwartek, 18 maja 2017

Płacząca


Z wierzbą płaczącą, siedząc w jej cieniu
Składam dłonie wznosząc wzrok. 
Otacza nas mrok,
Pochłania mgła, zatapia w zapomnieniu. 

Oddane burzom i sztormom, 
Rozchwianymi emocjami malujemy
szlaki. 
Łzy żłobią w jałowej ziemi strach, 
Karmiąc powietrze skażoną żałobą. 

Rozpaczą wyznaczamy drogę 
Dla podróżników wiecznej zimy. 
Za nami stłumione żalem korowody
Uciekają w dymiącą pożogę. 

Ostatnie promienie wieczoru 
Uchylają drzwi, zapraszając w otchłań. 
Czołgaj się, po linie w czeluść,
Przed tobą pochowane jutro.

Martwa przestrzeń, nagie ciała. 
Ciemność, ciężkość, senność...
Jej palce na mych włosach, 
Jej łzy na moich piersiach.


piątek, 21 kwietnia 2017

Mors dicit


Jeszcze zaczekaj. 
Wcale ci się nie spieszy, po prostu liczysz czas
Jakby był obliczalny.
Ziarnko do ziarnka, źdźbło do źdźbła. 
Na żniwa - nie ta pora
Jeszcze słońce dobrze nie wzeszło,
Chodzisz jak zaćmiona. 
Łamie mnie w krzyżu, bolą mnie kości 
Od wyginania się ze śmiechu i patrzenia ci w oczy.
Nigdy mi się to nie znudzi!
Plony podlewasz słoną wodą,
Jakby miały wzejść prędzej,
Sztylety składasz na bok, 
Żeby zjadła je rdza.
Ciebie pożarła już dawno,
Takich rzucamy w pola 
(gdzie bliżej).
Niech kołyszą się na wietrze.
W końcu złapię je po drodze,
Idąc ścieżką uściełaną kwiatami-
Prosto do twojego truchła.





niedziela, 16 kwietnia 2017

*2*


Beznamiętnie mnie przywarto
Do mokrej boazerii głuchego spektaklu.
Bez odzewu mnie pozostawiono 
Na pastwę ślepych robaków.

Powietrze pachnie deszczem, 
Chmury schodzą na ziemię.
Już tylko popiół za wiatrem goni
W wyścigu o sympatię ciepłej gleby.

Całuję spróchniałe drewno w geście poddania.
Tak długo Cię szukałam,
A pozostały mi głuche podszepty 
Rodzące ciszę po burzy.

Spójrz na motyla,
Mówią mi złowrogie drzewa.
A mi smutno i głupio mi,
Że nie jestem jak on,

Chociaż miałam być nim.
Ramię w ramię ulatywałam ponad konary
I śpiewałam właśnie z nim,
Aby spaść na skrzydła, przełamać się wpół.

sobota, 15 kwietnia 2017

mask





Antydepresanty


Dla smutków piszę
Dla nich śpiewam
Dla smutków się śmieję
Wiem co lubią
Z nimi idę przez życie
Trzymają mnie kurczowo
Za rękę
Za duszę i gardło 
Dlatego się śmieję
Co jeszcze?
Śpiewam 
Dla nich to wszystko 
Piję wino 
Za nie do dna
Wznieśmy toast 
Później skaczmy wszyscy 

Z radości 

środa, 12 kwietnia 2017


„Przepraszam.
Przepraszam oznacza, ze czujesz pulsowanie czyjegoś bólu tak samo, jak odczuwasz własny. Kiedy wypowiadasz to słowo, to jakbyś część tego bólu brał na siebie. Przepraszam nas ze sobą wiąże. Przepraszam wiele znaczy. Oznacza zasypanie dołu, oddanie długu. Przepraszam oznacza smutek, tak jak świadomość występku. Czasami przepraszam to użalanie się nad sobą. Ale w przepraszam nie chodzi o ciebie tylko o innych. Oni je przyjmą albo pozostawią. Przepraszam oznacza, ze się otwierasz. Że można cię przygarnąć albo ośmieszyć, albo się na tobie odegrać. Przepraszam jest błaganiem o wybaczenie, bo metronom dobrego serca się nie uspokoi, dopóki sprawy nie ułożą się zgodnie z poczuciem prawdy i sprawiedliwości. Przepraszam nie odwróci biegu wydarzeń, ale popchnie je we właściwym kierunku. Przepraszam jest mostem przerzuconym nad przepaścią. Jest sakramentem, podarunkiem. Jest darem.”

- Craig Silvey 

środa, 5 kwietnia 2017

*1*


Igram ze światłem,
Tańczę z ogniem walca.
Powiewam do cieni,
Łapią mnie w locie.

A ja się wyrywam.
Lecę jeszcze wyżej, już nic mnie nie trzyma. 
Porywam iskry, niech wskażą mi drogę.
Już nie nadążam za samą sobą.

Rozżarzone skrzydła schładzam o korę
Łapię oddech i podążam ku blasku
Tak prędko mi do celu, 
Którego nie znam.

Którego nie widzę;
Duch Słońca prowadzi mnie w mrok,
Okadza zmrożone serce.
Nie wiem, gdzie jestem.

Bez opamiętania brnę w ciemność.
Pomyliłam kierunki,
Zgubiłam sprzymierzeńca. 
Na tej linii noc wyręcza dzień...



piątek, 10 marca 2017


Wilk zawsze przychodzi niezapowiedzianie, pożera nam serca i popija mlekiem, którym wciąż zaprawiamy dusze.





poniedziałek, 6 marca 2017

Ciemna strona bieli


Spotkałam cię wczoraj
Mówiłaś słowami niewyraźnymi 
Niesłyszalnymi z krańca najwyższego stopnia
Na którym tak bezwiednie stałaś
Opowiadałaś o sobie swoim spojrzeniem 
Krzyczały o tobie twe włosy roztargnione
W kontraście śpiewały mi te motyle
Skąd one się wzięły zapytałam 
Tylko ręce rozłożyłaś w niezrozumieniu 
Tacy jak ja w pył się obracają
Ty namiętnie w nim tańczyłaś 
Oplatałaś nogami pomarańczową poświatę
Twojego mętnego świata
Brudnobiałej koszuli - obrazu życia i śmierci
Szkicu nowej przystani i pułapki 
Znalezionej w opuszczonym runie leśnym




Wiersz pochodzi ze zbioru: "Ciemna strona bieli"

wtorek, 28 lutego 2017

Zapisek


Poznałam Cię tak silnie, pokochałam jeszcze bardziej. 
Chciałam napisać, że już mi nie grozisz,
Ale ten czas dla mnie minął.
Naplułaś na mnie i pogrzebałaś w swoim brudzie.

Nie powiem już: "zadzwoń do mnie czasem".
Chyba przestałam pragnąć Twojej bliskości,
Bo za bardzo poddałam się jej wcześniej.
Ręka, którą trzymałaś jeszcze rok temu drży z niepokojem...

Pamiętam jeszcze spokój.
Norma była moją siostrą, harmonia, zdaje się, matką,
A wszystkie krople deszczu naszym błogosławieństwem.
Kiedyś pragnęłam pisać ody do Ciebie, dziś popełniam łzawe zapiski.


Wiersz pochodzi ze zbioru: "Ciemna storna bieli"

sobota, 21 stycznia 2017

Nocne eskapady


Powiedz mi jak długo jeszcze będzie trwało
Spojrzenie utkwione w bladej twarzy przyszłości
Jak długo będę znosić noce szepczące groźnie o jutrze
Niepewnym jak to że ci wystarczę
Powiedz mi jedno i nie to samo
Chcę czuć cię na duszy więc dotknij jej tak jak na początku
Nie bój się że poczuję mocniej
Przecież mnie znasz
Poznawaj mnie bardziej i nie kreuj dla nich jutra
Bez słów kochaj ciało które ciałem być by nie chciało
Tak wiele tu mnie i chyba coś usiadło na moim sercu
Tak mało przeżyłam tak mało wiem
Tak głęboko czuję dzisiejszą pełnię
I znowu noc do mnie coś szepcze
Te gromkie szepty źle wróżą i nawet nie wiesz jak sporo tu ciebie
Gwiazdy ślą mi pocałunki a księżyc cicho śpiewa w rytm tańczących myśli
Trudno się nie oparzyć o to szalone ognisko które rozpalasz we mnie
Traktuję je zatem chłodnym realizmem i zasiadam rankiem w fotelu
Rozmyślając o niepowróceniu z tej nocnej eskapady


Wiersz pochodzi ze zbioru: „Ciemna strona bieli"

piątek, 13 stycznia 2017

Dygresja


Ktoś dziś komuś czegoś nie oddał...
Nie żałował, nie podziękował.
Ze wszystkich zaklęć tylko poprosił,
Później przeklął tylko.
Teraz już na nic się zanosi...
Ktoś właśnie zniknął.
Magia uleciała,
Zwyczaj przepadł jak dwa złote,
Po zmroku unosi się para z kubka
W głuchym kącie czyjejś głowy.
Kawa wystygła, minęło pół nocy
Bez cichych westcheń utkanych z czułości,
Bukietów słów rzucanych na pościel,
Szeptów, że nigdy nie będzie tak dobrze.
Księżyc z wolna prawie przygasa,
To chyba pora na sen.
Jedna i druga emocja opadła,
Ręce i głowa też.
Już dzień.


Wiersz pochodzi ze zbioru: "Ciemna strona bieli"

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Nie żałuj

Cisza jak bezmiar ogarnęła wszechwieczność
Duszy człowieka, co błądzi, gdy upada.
Na nieszczęściu ustała dusza jego,
Jak żal za grzechy, gdy nadchodzi zagłada.

Co nieistotne, to nieważne, bo pewne.
Już półmrok przysłania resztki marzeń,
A na ulicy ze świecą okraszoną srebrem
Śpiewam żałośnie pożegnalną serenadę.

Ile zabrałem, czego nie dałem...
Jak długo po śmierci na świecie
Będą płakać, że nie zostałem.
Nie ja wybrałem, czy jeszcze nie wiecie?

Noc zawita, dzień na zawsze się skończy,
Nadziei straceńcem jestem okazem.
A ty zaśniesz tej nocy spokojny
Z lepszego jutra obrazem.

Tyle czasu jeszcze, tak wiele przed tobą,
Powie ci dzisiaj każdy.
Nie bądź odważny, mnie też to mówiono,
Więc trzymaj się tylko jednej prawdy.

Na koniec piosenki, powodzenia na drodze,
Uścisk dłoni i całus w czoło.
Nie żałuj tego, co się stało do teraz,
Ani jak wiele zdarzyć się mogło.




Wiersz pochodzi ze zbioru: "Ciemna strona bieli"

sobota, 7 stycznia 2017

Żegnam się z domem


A dziś skąpana w czerni...
Wszystkie wdowy się śmieją,
Skinieniem palca
Zachęcają do tańca.
Już płonie w ich oczach
Pełen żaru ogień.
Do następnego kręgu stopień,
Do bram grzechu kipieli.
To co w duszy im płonie,
Nie ujrzy nieba,
Gdy słów zegar
Upada im na dłonie.
Już się nie boję,
Biorę ostatni oddech
I z ostatnią sekwencją
Żegnam się z domem.



Wiersz pochodzi ze zbioru: "Ciemna strona bieli"