niedziela, 4 grudnia 2016

Nie w porę


Marnością się zwiesz,
Człowieku wartościowy,
Coś góry przeniósł
I jedną sosnę najwyższą.

Ta była drzewem ponad drzewa,
Ponad ciebie, coś łzami
Płacił za każdy centymetr
Przebyty w jej imię.

Za każdy owoc wydany przez nią,
Dający soki życia dla ciebie marnego.
Szedłeś w jej dobru, wędrówkę odbyłeś
U jej twardego boku,

By zderzyć się z dębem walecznym u szczytu,
Zdrowym i samowystarczalnym.
Nie w porę, kochana!
Nie dziś sił miało mi zabraknąć.

Nie dziś duszę wyzionąć miałem
U stóp tego jedynego.
Żegnaj, najmilsza,
Córo lasu i nieba.

Marnością się stałem,
Marnością umrę.
Choć tlenem wyżyłem,
Zwiędnę na wieki.



Wiersz pochodzi ze zbioru: "Ciemna strona bieli"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz